photo de l'article

Udałem się na szczyt góry

12

MARTIN LUTHER KING

«Cóż, nie wiem co się teraz wydarzy. Mamy przed sobą ciężkie dni, ale nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie, ponieważ udałem się na szczyt góry. Nie martwię się więcej.  Jak wszyscy chciałbym żyć długo. Długowieczność ma swoją cenę, ale w tej chwili nie przejmuję się tym. Chcę tylko, aby wola Boża wypełniła się i pozwoliła mi dojść na szczyt góry. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem Ziemię Obiecaną. Być może nie wchodzę z tobą, ale chcę ci powiedzieć, że nasz naród dotrze do Ziemi Obiecanej. Dlatego jestem szczęśliwy. O nic się nie martwię. Nikogo się nie obawiam. Moje oczy widziały chwałę nadchodzącego Pana.».


«Udałem się na szczyt góry». Widzisz, gdybym żył na początku czasów z możliwością panoramicznego widoku na całą historię rodzaju ludzkiego aż do dzisiaj i jeśli Wszechmogący zapytałby mnie: «Marcinie Lutrze Kingu, w jakiej epoce chciałbyś żyć?», przeniósłbym się myślami do Egiptu i ujrzał jak lud Boży rozpoczyna swój cudowny marsz przez Morze Czerwone, by uciec przed ciemnymi lochami Egiptu i przekracza pustynię ku Ziemi Obiecanej. 

Jednak, mimo jego wspaniałości, nie zatrzymałbym się tam. Kontynuowałbym swoją drogę do Grecji i przeniósł się na wzgórze Olimpu. Tam ujrzałbym Platona, Sokratesa, Eurypidesa i Arystofanesa zgromadzonych wokół Partenonu, omawiających wielkie i wieczne pytania, które stawia życie.

Ale nie zatrzymałbym się tam. Kontynuowałbym drogę do wspaniałych czasów Cesarstwa Rzymskiego. Ujrzałbym wydarzenia, które miały miejsce pod rządami wielkich przywódców i cesarzy. Ale nie zatrzymałbym się tam. Sięgnąłbym nawet czasów Renesansu i podziwiał wszystko, co Renesans wniósł do życia kulturalnego i estetycznego człowieka.

Ale nie zatrzymałbym się tam. Poszedłbym tam, gdzie żył ten, którego imię noszę i ujrzałbym Marcina Lutra przybijającego swoje dziewięćdziesiąt pięć tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze.

Ale nie zatrzymałbym się tam. Dotarłbym do roku 1863 i obserwował wahającego się prezydenta Abrahama Lincolna, który ostatecznie podpisał oświadczenie o emancypacji.

Ale nie zatrzymałbym się tam. Przybyłbym do lat trzydziestych i zobaczył człowieka zmagającego się z problemami spowodowanymi bankructwem kraju, krzyczącego: „Nie mamy się czego lękać, oprócz samego lęku”(Roosevelt).

Ale nie zatrzymałbym się tam. Co dziwne, zwróciłbym się do Wszechmogącego i powiedziałbym: „Jeśli pozwolisz mi żyć kilka lat w drugiej połowie XX wieku, byłbym szczęśliwy’” To dziwna prośba, ponieważ świat przewrócił się do góry nogami. Nasz naród jest chory. Kraj jest ofiarą kłopotów. Wszędzie panuje zamieszanie. To dziwna prośba. Ale w ten czy inny sposób ujrzysz gwiazdy, jeśli jest wystarczająco ciemno.

Widzę Boga działającego w czasach XX wieku. Coś się dzieje z naszym światem. Popularność mas wzrasta. Gdziekolwiek się gromadzą, czy to w Johannesburgu, Afryce Południowej, Nairobi, Kenii, Akra, Ghanie, Nowym Jorku, Atlancie, Gruzji, Jacksonie, Missisipi, Memphis czy Tennessi – krzyk jest zawsze ten sam: «Chcemy być wolni!».

Innym powodem, dla którego jestem szczęśliwy z życia w naszej epoce jest to, że znajdujemy się w momencie, gdzie trzeba nam się zmierzyć z problemami, którym ludzkość w przeciągu całej swojej historii próbowała stawić czoła, nie będąc przy tym przynaglana do natychmiastowego ich rozwiązania. Teraz jednak w grę wchodzi nasze przetrwanie. Ludzie od lat mówią o wojnie i pokoju. Od tej pory nie mogą tak po prostu o tym mówić; nie mają już wyboru między przemocą a niestosowaniem jej na świecie. Oto, gdzie jesteśmy dzisiaj.  

To samo dotyczy rewolucji na rzecz praw człowieka. Jeśli na świecie nie podejmie się żadnych natychmiastowych działań, by wydostać ciemnoskórych z ich długoletnich okresów ubóstwa, od długiego czasu maltretowanych i porzuconych, to upadnie cały świat.

Cieszę się, że Bóg pozwolił mi żyć w naszych czasach, aby zobaczyć, co się dzieje. Cieszę się, że pozwolił mi znaleźć się w Memfis. Pamiętam czasy, kiedy czarnoskórzy chodzili w kółko, jak to często powtarzał Ralph, drapiąc się tam, gdzie ich nie swędziało, śmiejąc się, kiedy ich nie łaskotano. Jednak ten czas minął. Mówimy poważnie i jesteśmy zdeterminowani, by zająć należyte miejsce w świecie Boga. 

I o to właśnie chodzi. Nie angażujemy się w żaden negatywny protest, w żadną negatywną dyskusję z kimkolwiek. Mówimy, że jesteśmy zdeterminowani, by być mężami. Zdeterminowani, by być ludźmi. Potwierdzamy, że jesteśmy dziećmi Bożymi. A jeśli jesteśmy dziećmi Bożymi, nie musimy żyć w sposób w jaki zmuszają nas do tego inni.    

Co to oznacza w tym ważnym okresie historii? Oznacza to, że musimy być razem. Musimy być razem i podtrzymywać naszą jedność. Wiesz, że za każdym razem, gdy faraon wydłużał czas niewoli w Egipcie, stosował swój ulubiony sposób, aby to osiągnąć. Jaki?  Podburzyć niewolników przeciwko samym sobie. Kiedy jednak niewolnicy jednoczą się, coś zaczyna się dziać na dworze faraona - a on nie może już utrzymać ich w niewoli. Kiedy niewolnicy jednoczą się, jest to początek końca niewoli.  Utrzymajmy naszą jedność!